niedziela, 29 czerwca 2014

POMÓŻ FILIPKOWI!

POMÓŻ FILIPKOWI!     



Półroczny Filip od urodzenia przebywa w szpitalu z powodu wrodzonej wady serca i zarośnięcia przełyku. W nocy z 31 maja na 1 czerwca trafił w ciężkim stanie na OIOM. Doszło u niego do duszności, co spowodowało kwasicę oddechową. Stan chłopca nadal jest dość ciężki, cały czas jest pod wpływem silnych leków. Jego serduszko jest bardzo osłabione ciągłymi infekcjami i dusznościami, wymaga pilnej operacji.

Filipek nadal jest w szpitalu, kardiolodzy nawet nie interesują się jego obecnym samopoczuciem. Warunki leczenia w szpitalu oraz podejście lekarzy jest dla nas przerażające. Proszę, pomóżcie nam ratować życie naszego dziecka! â€“ prosi zrozpaczona mama chłopca, która zaczęła szukać ratunku dla swojego dziecka za granicą. 

Po konsultacji z zagranicznymi klinikami wiadomo, że Filip musi przejść operację jak najszybciej. Istnieje bowiem ogromne ryzyko, że dojdzie do nadciśnienia płucnego, które doprowadzi do nieodwracalnych zmian i dalsze leczenie nie będzie możliwe...

Termin zabiegu, który przeprowadzi prof. E. Malec w klinice w Münster (Niemcy) został wyznaczony na 16 lipca 2014. Do tego czasu rodzice muszą wpłacić do kliniki30 000 EURO (ok. 130 000 PLN). Brakuje jeszcze „tylko” 20 000 PLN!

Proszę, pomóż i Ty w walce o życie Filipka, wpłacając darowiznę na jego operację:

lub
Fundacja "Mam serce"
ul. Wita Stwosza 12
02-661 Warszawa
Nazwa banku: Millennium Bank
Numer konta: 48 1160 2202 0000 0001 8388 3519 
Tytuł przelewu: Filip Łabęcki
Wszystkie darowizny z tytułem "Filip Łabęcki" są w 100% wpłacane na jego konto. Fundacja nie pobiera żadnych opłat.

Więcej informacji o Filipku znajduje się na stronie Fundacji "Mam serce": Serce Filipka

Dołącz też do naszych Przyjaciół na Facebooku: kliknij tutaj






sobota, 28 czerwca 2014

POMÓŻ! MARTYNA WALCZY O ODDECH!

POMÓŻ! MARTYNA WALCZY O ODDECH!




Martyna miała być zupełnie zdrową dziewczynką. Niestety źle przeprowadzona akcja porodowa i zaniedbania personelu medycznego spowodowały, że dziś 14-letnia już dziewczyna nadal nie potrafi samodzielnie siedzieć, nie mówi, nie sygnalizuje potrzeb fizjologicznych. Od urodzenia cierpi na porażenie mózgowe, niedowład czterokończynowy, skoliozę i padaczkę lekooporną.

Obecnie największym problemem w funkcjonowaniu Martyny jest pogłębiająca się skolioza, która zniekształca jej ciało i miażdży płuca. Każdy oddech sprawia ból, każda infekcja kończy się groźnym dla życia zapaleniem płuc. Martyna coraz częściej przebywa w szpitalu. 

Aby ulżyć dziewczynce w cierpieniu i pomóc uniknąć kolejnego pobytu w szpitalu, razem z mamą chcemy zakupić dla niej kamizelkę oscylacyjną, która poprzez drgania wymusza odruch kaszlu i wspomaga usuwanie wydzieliny. Jej koszt to 
19 337 PLN. Dla samotnie wychowującej młodej mamy jest to jednak niewyobrażalny wydatek, dlatego w jej imieniu zwracamy się również do Pana z prośbą o pomoc.


wykonaj tradycyjny przelew:
Fundacja "Mam serce"
ul. Wita Stwosza 12
02-661 Warszawa
Nazwa banku: Millennium Bank
Numer konta: 48 1160 2202 0000 0001 8388 3519 
Tytuł przelewu: Martyna Białek
Wszystkie darowizny z tytułem "Martyna Białek" są w 100% wpłacane na jej konto. Fundacja nie pobiera żadnych opłat.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Także i Ty możesz pomóc małej Nince by wyzdrowieć i by cieszyła się życiem w zdrowiu ...



Na specjalne konto dziewczynki wpływa coraz więcej pieniędzy potrzebnych na operację w Rzymie . 




Po artykule „Nowości” do zbiórki pieniędzy na operację Ninki włączył się też toruński oddział Caritasu.
- Dysponujemy środkami, które w ramach akcji „Razem z Naturą”, przeprowadzonej w szkołach, pozyskaliśmy ze zbiórki nakrętek PET.

Byłby to dar dzieci dla chorej Niny i pomoc mamie dziewczynki - wyjaśnia Anna Pławińska, kierownik biura Caritas Diecezji Toruńskiej. To już kolejny akt dobrego serca i cegiełka do budowy przyszłości dla małej Ninki. A my zbieramy dalej! Przypomnijmy. 

Nina Huzakowska urodziła się jako wcześniak z ciężką wadą serca - tetralogią Fallota z artezją tętnicy płucnej, która sprawia, że krew nie jest pompowana do płuc, a serce dziewczynki jest słabo dotleniane. 

By przeżyć, Nina musi przejść operację serca. W tym celu mama dziewczynki nawiązała kontakt z włoską kliniką w Rzymie, która zdecydowała się na zakwalifikowanie dziewczynki do operacji. Jej koszt to 31 tysięcy euro.(jp)

Można pomóc

Tu można wpłacać pieniądze: Fundacja Serce Dziecka im. Diny Radziwiłłowej ul. Narbutta 27 lok.1, 02-536 Warszawa 
Nr konta: 02 1160 2202 0000 0001 5118 9430, koniecznie z dopiskiem: Nina Huzakowska.


POMOGŁEŚ  DZIEWCZYNCE  PROSZE O  KOMENTARZ 


niedziela, 8 czerwca 2014

Nieudane egzekucje kary śmierci

John Louis Evans



John Louis Evans był notorycznym przestępcą. Sam przyznał się do ponad trzydziestu rabunków, dziewięciu porwań i dwóch wymuszeń. 5 stycznia 1977 roku posunął się do najgorszego. Wraz ze swoim wspólnikiem zabili właściciela sklepu w Alabamie, który chcieli obrabować. 

Niedługo później przestępcy zostali schwytani. Evans nie przejawiał żadnej skruchy. Co więcej, odgrażał się, że gdy wyjdzie z więzienia, zabije ponownie, w tym członków ławy przysięgłych. Został skazany na karę śmierci. 

22 kwietnia 1983 roku 33-latek siadł na krześle elektrycznym, które nie było używane od 1965 roku, gdyż obowiązywało moratorium na wykonywanie wyroków. 

Około godziny 20.30 otrzymał pierwszą dawkę prądu. Trwało to 30 sekund. Z elektrody, przyczepionej do lewej nogi Evansa, zaczęły lecieć iskry i pojawiły się płomienie. Dym i iskry pojawiły się również nad głową skazańca. Niedługo potem zaczęło płonąć jego ubranie. Po sali rozszedł się smród spalenizny. Lekarze orzekli jednak, że mężczyzna wciąż żyje. 

Wtedy przez kable popłynęła kolejna dawka prądu. Jednak i ona nie spowodowała śmierci. Po drugiej próbie adwokat zadzwonił do gubernatora Alabamy. Powołując się na konstytucję, która zabrania stosowania "okrutnych i wymyślnych kar" poprosił o ułaskawienie. Przedstawiciel władzy nie zgodził się. Po otrzymaniu trzeciej wiązki prądu, Evans zmarł.



Dennis McGuire



Mężczyzna, skazany za gwałt i zabójstwo, po wstrzyknięciu trucizny początkowo pozostawał nieruchomy. Po pięciu minutach nagle zaczął wydawać głośne dźwięki sapania i prychania przypominającego chrapanie. Trwało to przez kolejne 10 minut. W tym czasie jego brzuch wznosił się i opadał, jak w konwulsjach. Zgon stwierdzono dopiero po ponad kwadransie od podania trucizny. 

Śmierci w męczarniach nie zapobiegli adwokaci McGuire'a, którzy bezskutecznie wskazywali, że istnieje ryzyko, iż nowa mieszanka użyta w zastrzyku zada skazanemu ogromne cierpienie: będzie dusił się w bólach i przerażeniu. Użyto bowiem, po raz pierwszy w USA, nowej mieszanki leków: midazolamu i hydromorfonu.



Willie Francis



Miał zaledwie 16 lat, gdy od sądu usłyszał, że niedługo zostanie pozbawiony życia. Skazany nastolatek w ten sposób miał być ukarany za zabójstwo właściciela apteki, u którego pracował. Proces był kontrowersyjny, bo istniał szereg wątpliwości, co do winy chłopca. Mimo tego, ława przysięgłych, złożona wyłącznie z dwunastu białych, skazała niepełnoletniego Murzyna na najgorsze. 

Pierwsza próba zgładzenia chłopca odbyła się 3 maja 1946 roku. 17-latek został rażony prądem na krześle. W pewnym momencie zaczął krzyczeć: "przestańcie, dajcie mi oddychać!". Nastolatek przeżył własną śmierć.

W tym przypadku zawinili kaci, którzy prawdopodobnie byli pijani i źle umocowali krzesło. Nieskuteczne zabójstwo w imię prawa zostało zakończone niepowodzeniem, a nastolatek wrócił od celi. 

Po cierpieniach, jakie przeszedł Francis, jego adwokat wniósł apelację do sądu najwyższego. Argumentował, że ponowna egzekucja jest "karą okrutną i wymyślną", a taka jest zabroniona przez piątą poprawkę do konstytucji. 

Na nic zdała się jednak interwencja adwokata młodego zabójcy. Nowy termin wyznaczono na 9 maja 1947 roku. Tym razem przebiegła poprawnie i skazaniec zmarł.

Romell Broom




Romell Broom został skazany na karę śmierci za zgwałcenie i zamordowanie 14-letniej Tryny Middleton. Termin egzekucji wyznaczono na 16 września 2009 roku. Tego dnia Broom został przetransportowany do więzienia w Ohio (USA), gdzie znajduje się cela śmierci.

Skazany wydał się być już pogodzony ze swoim marnym losem. Nie stawiał oporu i był dość spokojny. Problemy pojawiły się za to ze strony organizatorów. Technicy medyczni, asystujący przy egzekucji nie potrafili odnaleźć żył, które byłyby odpowiednie do włożenia wenflonu. Poszukiwania trwały prawie dwie godziny. 

Sam Broom włączył się w poszukiwania i współpracował ze swoimi katami. Pocierał ręce i wskazywał potencjalne miejsce wkucia. W końcu skazaniec tego nie wytrzymał. Schował twarz w dłonie i rozpłakał się, a egzekucję odłożono. Kolejna próba miała odbyć się po tygodniu. Adwokat przestępcy złożył jednak apelację. Mężczyzna wciąż przebywa w więzieniu.

Allen Lee Davis



Allen Lee Davis był okrutnym zabójcą. Nie miał litości dla ciężarnej mieszkanki Jacksonville w stanie Floryda oraz jej córek: 9-letniej Kristiny i 5-letniej Katherine. Brutalnie je zamordował. Jego okrucieństwo było tak potworne, że sędziowie niemal jednogłośnie wydali werdykt najsurowszej kary. 

Egzekucję wyznaczono na rok 1990. Stan Floryda posiadał wtedy zaledwie jedno krzesło, które zostało zbudowane jeszcze w latach 20. Wcześniej dwukrotnie odbyły się na nim dwie nieudane egzekucje. Skazańcy niemal płonęli na oczach wszystkich przybyłych do sali śmierci. Mimo tego, że postulowano już wtedy o zastąpienie go zastrzykiem z trucizną, ówczesny gubernator nie podpisał aktu, który wprowadziły tę metodę wykonywania wyroków. 

Zgodnie z wcześniejszymi obawami, egzekucja Davisa nie odbyła się bez problemów. Skazany, który nie bez kozery miał przydomek "Tiny", musiał przyjąć aż trzy dawki rażenia prądem, by umrzeć. Zebrani w sali egzekucyjnej ludzie musieli patrzeć na krwawiącego mężczyznę, który przeżywał męczarnie. 

Jeden z sędziów opublikował drastyczne zdjęcia, jakie wykonano podczas rażenia prądem. Rozpisywano się wtedy nie o egzekucji, a o "śmiertelnych torturach na krześle elektrycznym". Naciski opinii publicznej i ekspertów sprawiły, że zniesiono tę metodę i wprowadzono zastrzyk z trucizną (do dziś w stanie Floryda skazańcy mogą jednak wybrać rodzaj egzekucji).

Jose Martinez



26 lipca 1997 roku Jose Martinez High wraz ze swoimi dwoma wspólnikami napadli na stację benzynową w Georgii (USA). W środku znajdował się sprzedawca, któremu pomagał 11-letni pasierb. Bandyci najpierw obrabowali kasę, a później porwali mężczyznę i dziecko. Wywieźli ich w odludne miejsce i terroryzując pistoletami, kazali im położyć się twarzą do ziemi. Wtedy High pociągną dwukrotnie za spust.11-latek zmarł na miejscu. Starszy mężczyzna, mimo odniesionych obrażeń, przeżył. 

W grudniu 1978 roku High został skazany za morderstwo, porwanie, usiłowanie zabójstwa i napad z bronią w ręku. Egzekucja została przeprowadzona w październiku 2001 roku i trwała ponad godzinę. Sanitariusz przez 39 minut próbował odnaleźć odpowiednią żyłę skazańca. W końcu medycy zdecydowali się na zrobić nacięcie w okolicach klatki piersiowej. Następnie zaczęli podawać śmiertelne substancje. 

Wydawało się, że już teraz wszystko będzie przebiegało spokojnie. Skazaniec nie stracił jednak przytomności. W pewnym momencie przekręcił swoją głowę w lewo i wykrzyczał coś, co było kompletnie niezrozumiałe dla świadków. Wciąż miał otwarte oczy, potem ziewnął i otworzył usta, jakby chciał znów coś powiedzieć. Był to jednak niemy krzyk, bo Martinez w tym momencie zmarł...

Christopher Newton



Christopher Newton za kratki trafił za włamanie do domu swojego ojca i próbę kradzieży. Wraz ze swoimi współwięźniami z celi grywał często w szachy. Niestety nie był dobrym zawodnikiem. Często denerwował się z powodu swoich porażek. W 2001 roku jego porywczość i agresja osiągnęła apogeum. Po kolejnej przegranej zadusił gołymi rękoma swojego 27-letniego kolegę z celi. 

Podczas procesu obrońcy postulowali, by Netwon został poddany specjalistycznym badaniom psychiatrycznym. Mężczyzna prawdopodobnie był niepełnosprawny umysłowo, a prawo w stanie Ohio zabrania karania śmiercią osoby upośledzone. Sąd jednak nie przychylił się do prośby adwokatów Newtona. 

To nie były jedyne kontrowersje wokół jego osoby. Netwon był otyły. Podczas wykonywania egzekucji sanitariusze mieli problemy ze znalezieniem żył. Wykonali nawet kilka nakłuć, ale żadne nie pozwalało na umieszczenie wenflonu. 

Egzekucja, która zazwyczaj nie trwa dłużej niż 20 minut, zajęła ponad dwie godziny. Wykonanie wyroku tak się przedłużyło, że po kilkudziesięciu minutach skazanemu pozwolono wyjść nawet do toalety!

Tom Ketchum



Tom Ketchum był członkiem miejskiego gangu i notorycznym złodziejem, bardziej znanym pod przydomkiem Black Jack. Przez kilka lat bezkarnie działał na terenie całego Teksasu (USA). W sierpniu 1899 roku został schwytany przez policję. Po procesie ławnicy skazali go na karę śmierci. 

Egzekucja odbyła się dwa lata później w Clayton (Nowy Meksyk). Wyroki wykonywano wtedy poprzez powieszenie. Niewiele wiedziano o tej metodzie, a komplikacje zdarzały się bardzo często. Głownie z powodu nieodpowiedniej długości sznura do wagi skazańca. Gdy był za krótki, przestępca umierał w męczarniach poprzez uduszenie. 

W przypadku Ketchuma - sznur był za długi. Ponadto, w czasie oczekiwania na egzekucję, skazaniec znacznie przytył. Gdy zapadnia została uruchomia, głowa mężczyzny została odcięta!

Ángel Nieves Díaz



Portorykański skazaniec dostał najwyższy wyrok za napaść na klub ze striptizem, jakiej miał się dopuścić wraz z kolegami i zastrzelenie kierownika klubu. Mężczyzna do samego końca utrzymywał, że jest niewinny. - Stan Floryda zabija niewinnego - mówił przed śmiercią. 


Egzekucja trwała prawie godzinę. Po pierwszym wstrzyknięciu śmiertelnego zastrzyku, Díaz nadal się poruszał. Mrużył oczy i krzywił się, próbując otworzyć usta. Oblizywał wargi, dmuchał i usiłował coś powiedzieć. Trzeba było podać kolejną dawkę leku. 

Początkowo władze więzienia twierdziły, że egzekucja nie poszła zgodnie z planem, przez chorobę wątroby, na jaką miał cierpieć skazany. Jednak lekarz sądowy, dr William Hamilton, stwierdził po przeprowadzonej sekcji zwłok, że wątroba Díaza był nieuszkodzona. Okazało się, że kaci wbili igłę w tkanki miękkie a nie żyły. Dwa dni po egzekucji, gubernator Jeb Bush zawiesił wszystkie egzekucje w stanie Floryda i powołał komisję, która miała rozważyć "humanitarność i konstytucyjność" śmiercionośnych zastrzyków.

Emmitt Foster



Mężczyzna, skazany za napaść i zabójstwo członka drużyny sportowej, do końca utrzymywał, że jest niewinny. - Mam żal do systemu prawnego, bo nie popełniłem tego konkretnego morderstwa - mówił skazaniec przed śmiercią. 

Jego egzekucję przeprowadzono za pomocą śmiercionośnego zastrzyku. Trwała jednak ponad 30 minut. Najpierw, po około siedmiu minutach od wstrzyknięcia substancji, egzekucję wstrzymano, bo chemikalia przestały płynąć. Foster tracił oddech i miał konwulsje. Żaluzje zostały zasłonięte, by świadkowie nie widzieli tego przerażającego obrazu. Odsłonięto je ponownie po ponad 30 minutach i ogłoszono, że Foster nie żyje. 

Śmierć skazańca była długotrwała i bolesna, bo (jak tłumaczył koroner), skórzane paski, którymi przywiązano go do noszy, zawiązano zbyt ciasno. Uniemożliwiło to swobodny przepływ krwi w jego organizmie.










sobota, 7 czerwca 2014

SPOSOBY NA KOMARY ...

Domowe sposoby na komary. Najskuteczniejsze!



Wylęgają się nawet w kałużach, a potem latają całymi chmarami, szukając ofiar, u których pozostawiają na ciele swędzące bąble. I jeszcze to nieznośne bzyczenie... Jak z nimi walczyć? Przedstawiamy najskuteczniejsze domowe sposoby na komary.
Sposobów jest wiele, choć nie wszystkie można uznać za skuteczne. Z niektórych - takich jak wabik z drożdży, który ponoć skutecznie odciąga uwagę owadów od ludzi i zwierząt - nawet komary śmieją się chyba w kułak. Są też jednak metody, które naprawdę przynoszą zwycięstwo w nierównej walce z natrętnymi komarami.
Domowe sposoby na komary: znajdź sojuszników
Nietoperze i żywiące się małymi owadami ptaki potrafią nieźle przetrzebić komarze stada. Te pierwsze raczej trudno zachęcić do przeprowadzki, ale ptaki można przyciągnąć, wieszając dla nich w ogrodzie budki. Pamiętaj jednak o tym, że ptasie domki powinny znajdować się w miejscach ustronnych i niedostępnych dla ludzi oraz drapieżników – choćby kotów. Szczęśliwi posiadacze oczek wodnych mogą je zarybić drapieżnikami, które eksterminację zaczną od komarzych jaj, ograniczając znacznie skalę wylęgu. Sprzymierzeńcem są też żaby.
W grupie roślin, których zapach ma zniechęcać komary do nadmiernego zbliżania się, wymienia się m.in. geranium, plectranthus (zwany komarzycą), mirt, dorastające do kilku metrów drzewko surmię, uwielbianą przez koty kocimiętkę czy - znaną raczej z zastosowań kulinarnych - bazylię. Podobnie działa chętnie sadzona na balkonach pelargonia. Każda z tych roślin zawiera olejki eteryczne, których owady bardzo nie lubią. Sęk w tym, że część z nich wydziela aromat dopiero po roztarciu w dłoniach. Nie wystarczy więc posadzić rośliny w okolicy tarasu, a tym bardziej w ogrodzie.
Druga sprawa to odpowiednia ilość roślin. Aby na otwartej przestrzeni „trafić" w komara zapachem, roślin posadzić trzeba sporo. Z jednej komarzycy czy doniczki z bazylią komary nic sobie nie robią, skuteczność tej metody bywa więc często niewielka. Radzimy z niej skorzystać na balkonie lub półzamkniętym tarasie na kształt okalającej przestrzeń użytkową zapory, pamiętając przy tym, że niektóre rośliny odstraszające komary, jak choćby wspomniana komarzyca, wydzielają zniechęcający zapach, gdy potrącisz ich listki. Trzeba ich więc często dotykać.
Domowe sposoby na komary: świece i kadzidełka
Specjalne spiralki, które po zapaleniu wydzielają intensywnie pachnący dym (podobny jak ten z kadzidełka, lecz znacznie bardziej drażniący), czy działające na podobnej zasadzie lampiony potrafią odstraszyć uparte owady. Oczywiście wszystko zależy od składu środków na komary, ale wiele „dymiących" odstraszaczy naprawdę działa. Domową metodą można podpalić na spodeczku nieco kawy lub postawić lampkę - kominek z olejkiem lawendowym, cynamonowym, cytrynowym, eukaliptusowym czy waniliowym, a także miętowym. Przetestowane i warte polecenia. Zaleca się jednak ostrożność, jeśli w towarzystwie znajdują się ciężarne, małe dzieci lub alergicy.
Domowe sposoby na komary: bariera nie do pokonania
Zamontowana w oknie lub drzwiach tarasowych moskitiera jest skuteczną zaporą dla wszystkich owadów. Na co zwrócić uwagę przy jej wyborze? Na pewno na sposób mocowania, który powinien zapewniać szczelną, jednolitą powierzchnię bez szpar.
Kolejna sprawa to gęstość siatki. Są niestety w sklepach i takie moskitiery, przez których oczka z łatwością przecisną się niewielkie muszki i komary. Znajdą coś dla siebie również mieszkańcy poddaszy, choć przy moskitierze na oknie dachowym trzeba się liczyć z tym, że nie otworzy się go już na oścież.
Domowe sposoby na komary: cebula, czosnek i witamina B
Spożywanie dużych ilości czosnku i cebuli jest niewątpliwie zdrowe, choć przy niektórych schorzeniach niezalecane. Sęk w tym, że intensywny zapach tych warzyw może odstręczać innych, ale na pewno nie owady – na nie czosnek nie działa. Pozostaje stara harcerska zasada spożywania przed i w trakcie okresu „komarowego" witaminy B6. To naprawdę działa, ale niestety też nie na wszystkich. A witaminy łatwo przedawkować. W niektórych przypadkach zażywanie witaminy warto skonsultować z lekarzem: szczególnie jeśli przyjmujesz regularnie inne leki.
Domowe sposoby na komary: do stosowania nie tylko na skórę
Sięgając po środki na komary aplikowane bezpośrednio na skórę, wybieraj te, których receptura oparta została na bazie naturalnych składników. Wysoką skutecznością odznacza się wyciąg ze złocienia dalmatyńskiego czy wymienione wcześniej olejki aromatyczne. Ich zastosowanie powinny wziąć pod uwagę przede wszystkim osoby nadwrażliwe, małe dzieci, alergicy, a z wyłączeniem niektórych olejków również kobiety w ciąży.
Takimi środkami spryskiwać można także ramy okien i drzwi, co nawet przez kilka tygodni powstrzymuje przed wizytą nieproszonych skrzydlatych gości. Wyciągu ze złocienia dalmatyńskiego bardzo nie lubią np. pająki. 
Autor: Krzysztof Pietras
Źródło: regiodom.pl

wtorek, 3 czerwca 2014

Bohaterowie 25 lat wolnej Polski

Owsiak, Małysz, Janda, Olszewscy, Skarżyński... Wybraliście! Oto Ludzie Wolności, bohaterowie 25 lat wolnej Polski.

Lech Wałęsa został Człowiekiem 25-lecia "Gazety Wyborczej". Aktorka Krystyna Janda, skoczek Adam Małysz, biznesmeni Solange i Krzysztof Olszewscy, działacz społeczny Jurek Owsiak, lekarz Henryk Skarżyński zwycięzcami plebiscytu "Wyborczej" i TVN.
Wyniki poznaliśmy w niedzielę wieczorem podczas gali w Warszawie. 

- 25 lat temu to był nokaut, obóz Lecha Wałęsy zwyciężył. Za 100 lat, 200 lat będą się historycy zastanawiali, czy to nie było najlepsze 25 lat w historii Polski - mówił prezydent Bronisław Komorowski, honorowy patron plebiscytu. - To, że możemy się dziś cieszyć wolnością, to zasługa nas wszystkich.

Słuchali go widzowie TVN, czytelnicy "Wyborczej" w internecie oraz w otoczonym krużgankami dziedzińcu gmachu Ufficio Primo - artyści, biznesmeni, działacze społeczni, naukowcy, sportowcy i politycy. Byli m.in. premier Donald Tusk i marszałek Sejmu Ewa Kopacz.

Przyszedł też Lech Wałęsa, lider pierwszej "Solidarności" i pierwszy prezydent wolnej Polski wybrany w wyborach powszechnych. Adam Michnik przygotował dla niego niespodziankę - nagrodę specjalną, tytuł Człowieka 25-lecia "Gazety Wyborczej".



Po burzeniu pomóżcie w budowaniu 

- Lechu - wołał Adam Michnik - Polska zawsze będzie ci pamiętać, że zastałeś ją drewnianą, a zostawiłeś murowaną.  Dzisiaj my, ludzie "Gazety Wyborczej", pierwszego niezależnego dziennika od Łaby do Władywostoku, składamy ci, pierwszemu rycerzowi wolnej Polski, wyrazy głębokiej wdzięczności.

Michnik nie krył, że "Wyborcza" krytykowała Wałęsę, gdy było za co: - Ale nie zapominajmy: kto się czubi, ten się lubi.

Wałęsa, wyraźnie wzruszony, przypomniał stare dzieje: - Byliśmy ostatnim pokoleniem, które miało jeszcze ludzi, którzy znali demokrację i kapitalizm przedwojenny. Następne nie miałoby świadków innych rozwiązań. Mieliśmy Ojca Świętego. Komunizm wyczerpał swoje możliwości, problemem było, jak bezpiecznie od niego odejść. Udało nam się, a byliśmy w trudniejszej sytuacji niż Ukraina. Mieliśmy 200 tys. sowieckich żołnierzy. Musieliśmy być sprytni, mądrzy i solidarni. I byliśmy.

Nagle przerwał te wspomnienia, zmienił ton i wezwał do dyskusji o przyszłości Polski i zjednoczonej Europy: - Jako zwycięzcy, proszę Was, byście po tym wielkim burzeniu, pomogli w budowaniu. Musimy zdecydować, jaki system demokratyczny będzie najlepszy, jaki system ekonomiczny.

To, co robimy, jest made in Poland 

To czytelnicy "Gazety Wyborczej" i widzowie TVN decydowali o tym, komu przypadną tytuły Ludzi Wolności, bohaterów ostatniego ćwierćwiecza. 




Człowiekiem Wolności w kategorii społeczeństwo został Jurek Owsiak, twórca Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Jurek, luzak jak zwykle, na scenę wyszedł w podkoszulce. Zanim podziękował "milionom Polaków, którzy nas wspierają" i zachęcił do przyjazdu na tegoroczny Przystanek Woodstock (31 lipca - 2 sierpnia), pogratulował innym nominowanym i podziękował żonie: - Pomogła mi nie zwariować w wolnym kraju.

- To, co robimy, jest made in Poland. Życzę sobie, abyśmy nie tracili naszych polskich symboli i byli dumni z tego, co robimy. Zmiany zaczęły się w Polsce, nie w Berlinie - mówił Owsiak, dzierżąc okolicznościowy medal.

Po chwili Stanisław Soyka z finalistami audycji "X-Factor" zaśpiewał "Tolerancję": - Problemy twoje, moje, nasze boje, polityka. A przecież każdy włos jak nasze lata policzony. Kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamień, niech rzuci. Daleko raj, gdy na człowieka się zamykam.

Bo występy Wojciecha Waglewskiego, Dawida Podsiadło i Marcina Wyrostka, Meli Koteluk i Kayah, Katarzyny Nosowskiej i Skubasa oraz Leszka Możdżera nie tylko uświetniały galę, zdawały się ją też komentować.

Całość prowadzili dziennikarka Kinga Rusin i aktor Bogusław Linda, który - jak ktoś zażartował - w ciągu 25 lat z Franza Maurera, esbeka z "Psów" Władysława Pasikowskiego, zamienił się w ks. Robaka z "Pana Tadeusza" Andrzeja Wajdy.


Budowaliśmy od zera 

Ludźmi Wolności w kategorii biznes zostali Solange i Krzysztof Olszewscy, założyciele fabryki autobusów, które dziś jeżdżą w 26 krajach, w tym w wielu miastach Polski. - Ta nagroda jest szczególnie ważna dla mojego męża, którego tutaj dzisiaj nie ma, bo jest ciężko chory. A to on zaryzykował i wyjechaliśmy z Niemiec, aby budować wszystko od zera. Wierzyliśmy, że uczciwą pracą można osiągnąć bardzo dużo - przekonywała Solange Olszewska. 

W kategorii sport czytelnicy i widzowie wybrali Adama Małysza, czterokrotnego mistrz świata w skokach, medalistę olimpijskiego. - Pamiętam rok, gdy wszystko się zaczęło. Otwarte granice sprawiły, że Polska zaczęła się rozwijać - wspominał.


W kategorii nauka w plebiscycie zwyciężył Henryk Skarżyński, światowej sławy otochirurg, twórca Światowego Centrum Słuchu w Kajetanach pod Warszawą. - Wielu z nas, ludzi nauki, wykorzystało szansę i jesteśmy dziś symbolem sukcesu Polski - zauważył Skarżyński.

Jesteśmy silni, bo jesteśmy razem 

Człowiekiem Wolności w kategorii kultura została Krystyna Janda, wielka aktorka, która po 1989 r. stworzyła od zera ambitny, prywatny teatr Polonia. "Ten wybór to potwierdzenie, że życie i praca nasza uważane są za nadzwyczajne wyzwanie. Nie śmiałam marzyć o tym".


Nie, Jandy na gali nie było. Jej córka Maria Seweryn odczytała krótki list napisany "na wszelki wypadek".

Sama Janda kończyła właśnie spektakl - na własnej scenie grała "Danutę W.". To monodram oparty na wspomnieniach Danuty Wałęsy - ile poświęciła, gdy Lech walczył o wolną Polskę.

Dziś o wolność walczą Ukraińcy. Przypomniała o tym Rusłana, jedna z twarzy kijowskiego Majdanu, była zwyciężczyni Eurowizji. Razem z Edytą Górniak                                                                                  zaśpiewały "Imagine" Johna Lennona.

- Bracia Polacy - wykrzyczała. - 25 lat temu Polska pokazała siłę. Dziś bierzemy z was przykład. Jesteśmy silni, bo jesteśmy razem. Jeszcze Polska nie zginęła. Sława Ukrainie!

Na rzecz rannych i rodzin ofiar konfliktu na Ukrainie przekażemy wpływy z SMS-ów, którymi głosowali Państwo w naszym plebiscycie. 


Cały tekst z filmikami i komentarzami na :  WYBORCZA.PL



środa, 28 maja 2014

UWAGA !!! Grożny pedofil !!!


Policja ściga groźnego pedofila. Widziałeś go?


Głogowska policja poszukuje mężczyzny, który wykorzystywał seksualnie dzieci i nie stawił się do zakładu karnego. Wystawiony został za nim list gończy - informuje WP.PL nadkom. Bogdan Kaleta z Komendy Powiatowej Policji w Głogowie.




55-letni Henryk Tkaczyk miał odsiadywać karę czterech lat więzienia za znęcanie się nad rodziną i wykorzystywanie seksualne nieletnich. 

Mężczyzna ostatni raz mieszkał w Głogowie, przy ul. Kotlarskiej 1A/8. 

- Każdy, kto może pomóc policji w ustaleniu pobytu poszukiwanego, może skontaktować się z Komendą Powiatową Policji w Głogowie pod numerami telefonów(76) 727 72 57 lub (76) 727 72 71. Można także zadzwonić na numer 997 - mówi nadkom. Kaleta. 

Policjant przypomina, że za ukrywanie osoby poszukiwanej lub pomoc w jej ucieczce grozi do pięciu lat więzienia. 

Policja gwarantuje zgłaszającym pełną anonimowość.

NOWA WSPÓŁPRACA ...

Witam kochani .
Co u Was słychać ?? Mój blog dziś podjął nową współprace z firmą CRYSTAL CITY .
Firma ta zajmuje się dystrybucją i sprzedażą pięknych szklanych figurek .
Warto zerknąć jakie piękne rzeczy można wykonać ze szkła .
Zapraszam .

poniedziałek, 26 maja 2014

26 MAJ !!! DZIEŃ MATKI !!!

DZIEŃ MATKI ...





W kalendarzu Święto Matki

z życzeniami śpieszą dziatki.

Ja Ci mamo dziś w podzięce 

za Twe trudy daję serce

i przepraszam za me psoty,

za wybryki i kłopoty.



Choć serduszko moje małe,


Tobie dziś oddaje całe.

byś na zawsze pamiętała

I podziękę moją znała.

Za to wszystko coś zrobiła,

Za to żeś mnie urodziła,

I że byłaś mą ostoją,

Za to żeś jest matką moją.


Ślę życzenia a nie kwiatki

Oraz miłość na Dzień Matki.